Właściwie już w pierwszych tygodniach mojej abstynencji i początkach trzeźwienia, po rozmowach z ludźmi którzy mnie otaczali, kiedy byłem w Ośrodku Leczenia Uzależnień, nabrałem wewnętrznego przekonania, że wiara będzie mi potrzebna na mojej nowej, trzeźwej drodze. Wiara w przyszłość, wiara w sens tego co robię, wiara w to co słyszę od innych na temat uzależnienia i nade wszystko wiara, albo może nawet zaufanie Bogu.
A zaczęło się to wszystko pewnego dnia gdy do Ośrodka w którym przebywałem, przyjechał z kapłańską posługą ksiądz. Miałem dość sceptyczne nastawienie do tej formy pomocy i gdy chodził po pokojach zapraszając na Mszę św. którą w nieco polowych warunkach odprawiał zwiałem na świetlice, aby pograć w ping-ponga i uniknąć spotkania oko w oko z księdzem. Niestety, wszedł i tam i z miłym uśmiechem zaprosił również nas. Nie było już wyjścia – poszliśmy na mszę świętą.
Wiara a alkoholizm – moje doświadczenie
I to był – tak dziś uważam – jeden z pierwszych, ważnych zwrotnych momentów w moim trzeźwym życiu. Ksiądz Piotr był wyjątkowy! Był inny niż księża, których poznałem do tamtej pory, ale też moment w jakim zetknąłem się z księdzem Piotrem był wyjątkowy. Potrafił pięknie mówić o miłości Boga do mnie, o tym, że jestem dla Niego ważny, o tym że mnie kocha i na pewno będzie mnie wspierał jeśli Go tylko o to poproszę. „Nie bój się” mówił ks. Piotr „zwróć się do niego w zwykłych, prostych słowach. Jeśli czujesz lęk, to powiedz Mu o tym. Powiedz, że chcesz zmienić swoje życie” .
To była niesamowita msza. Tego wieczora zrobiłem dokładnie tak, jak mówił nam ksiądz Piotr. Pomodliłem się i poprosiłem Boga o pomoc. Mimo że nie pojawiły się żadne błyski, nie spłynął na mnie nagły spokój, ani nie zabrzmiał żaden głos, to czułem, że zrobiłem coś, co miało zupełnie nową jakość. Całość mogła wydawać się nieco komiczna.
Z jednej strony ja, nastawiony co najmniej niechętnie do instytucji kościoła, krytycznie odnoszący się do wszelkich form wyrażania swoich słabości, a z drugiej, wychowany jednak w tradycji chrześcijańskiej i, co tu kryć, szukający akceptacji, przyjaźni, miłości i spokoju.
Dotychczas jednak głównie w alkoholowym towarzystwie, bo inne, niepijące, nie były zainteresowane znajomością ze mną, pijącym i niepewnym emocjonalnie człowiekiem. No i zaufałem Bogu, zaufałem księdzu Piotrowi, zaufałem kilkorgu ludziom, którzy dawali mi swoją postawą nadzieję na lepsze życie. Znajomości te przetrwały do dzisiaj i nadal są ważnym elementem mego zdrowienia i trzeźwienia.
Wiem, że tego typu wyznania obarczone mogą być dozą nieufności i dopiero, kiedy samemu doświadczy się obecności Boga w swoim życiu, to wówczas inaczej przyjmuje się opowieści osób, które miały wcześniej podobne przeżycia. A już szczególnie trudno jest przyjąć tego typu fakty osobom pijącym. Dystans ten może być dla nich zwyczajną zasłoną przed realną możliwością zmiany swego życia i strachem przed podjęciem leczenia. Ale warto zaryzykować i zaufać Bogu, uwierzyć specjalistom, terapeutom czy też trzeźwiejącym alkoholikom.
Zapewniam, tym bardziej, że Wiara i zaufanie jest bardzo ważna w leczeniu alkoholizmu.
Grzegorz – alkoholik